Wednesday 22 November 2023

Jak wydedukować coś z niczego

 Dawno tu nic nie pisałem. Wciągnęła mnie polityczna bieżączka. Ale zauważyłem, że i do niej wciska się filozofia języka. Na przykład obserwacje filozofów na temat definicji i pojęć perswazyjnych bardzo się w rozumieniu polityki przydają.

Niestety, wielu ludzi patrzy na zasady prawne jako coś bardzo obiektywnego, może jak prawa natury. Nie widzi manipulacji, czasem nieświadomych, czasem w dobrej wierze. Można jednak dostrzec, że w prawo europejskie to jeden wielki bałagan. Potworne splątanie zasad powstających w dwudziestu kilku parlamentach i językach oraz dyrektyw innych utworów literackich powstających na forum ogólnym. Podstawową wydaje się tu rola tłumacza, bo nie ma możliwości, by jedna osoba to całe wielojęzyczne prawo poznała.
Teraz parlament europejski dąży do zapisania w traktatach zasady wyższości prawa europejskiego nad prawem krajowym. I ubolewa, że dotąd tej zasady nie zapisano w traktatach. Oczywiście TSUE dawno już wydedukowało tę zasadę. Tylko pytanie "wydedukowało z czego", bo nie było to zapisane w traktatach. I na dodatek według jakiej logiki.
Moim zdaniem, TSUE posługuje się tą samą niesformalizowaną zdroworozsądkową logiką co my wszyscy. Tylko że od czasu do czasu coś tam od siebie doda. Jeżeli mamy zwrot niejednoznaczny, to ujednolici jego znaczenie. A czasami je trochę zmieni, bo chyba Schuman niekoniecznie posługiwał się określeniem "małżeństwo" w tym samy znaczeniu co Biedroń. A czasami dojdzie do wniosku, że coś jest w prawie europejskim, bo wprawdzie "tego" nie ma, ale być powinno, bo tak wygodniej.
I tak jest chyba z zasadą wyższości prawa europejskiego nad krajowym.