Monday, 27 October 2025

Chiny a sprawa polska

 Przeczytałem bardzo długą biografię Teng Siao Pinga, którą napisał pan Ezra F. Vogel, i mam pewne uwagi, takie powiedzmy historiozoficzne. Nie co do książki, której lektura sprawiła mi dużą przyjemność, lecz do życia i polityki, w szczególności roli demokracji.


Teng Siao Ping (choć mały wzrostem) jest uważany za jednego z największych przywódców 20 wieku. Uważa się, że Chiny dużo mu zawdzięczają. Przede wszystkim to, że skierował Kraj Środka na racjonalne tory rozwoju. Chiny już wiele pokazały, a obiecują dużo więcej.


Ale Teng to nie Gandhi. W 1989 roku kazał strzelać do studentów demonstrujących na Placu Niebiańskiego Spokoju, których zginęło kilkuset (ale chyba nie kilka tysięcy, jak myśleli dziennikarze zaraz po masakrze). Czy można usprawiedliwiać taką tragedię? Chyba nie. Ale apologeci Tenga zapytają się, czy Chiny rozwijałyby się tak szybko, czy wydźwignięto by z nędzy takie rzesze ludzi, gdyby demokratyczni studenci zwyciężyli. Przecież pierestrojka zwyciężyła w Rosji, prowadząc do ustroju demokratycznego (wolne wybory), ale skorumpowanego i generującego nędzę, co i tak doprowadziło do władzy tyrana (zgodnie ze schematem opisanym jeszcze przez Platona). A Jugosławia, w której zabrakło mocnej ręki Tity. W Polsce tych problemów możemy nie widzieć, bo Polsce się udało, nie bez udziału Unii Europejskiej, choć nie wiadomo jak będzie dalej.

Ma natomiast rację płodny brytyjski pisarz Max Hastings (autor równie ciekawej książki o Wietnamie), że gdyby antykomunistyczny rząd w Sajgonie nie został obalony w 1975 roku, prawdopodobnie Wietnam byłby dziś równie bogaty jak Korea Południowa. Ta ostatnia jest dodatkowo krajem demokratycznym, ale przecież nie zawsze była. Miały tam ponoć miejsce równie wielkie masakry, co na Tien An Men.


Nie można w tym kontekście nie zadać pytania. Generała Jaruzelskiego słusznie potępiamy. Ale za co? Czy za to, że wprowadził stan wojenny? To samo zrobił Teng Siao Ping. Czy za to, że niecałe osiem lat po wprowadzeniu stanu wojennego kraj był całkowicie zbankrutowany? Albo Gierek i Jaroszewicz w 1976? Czy mamy ich potępić za to, że w 1976 roku wprowadzili podwyżki, prowadząc do zamieszek, czy za to, że się z nich wycofali, prowadząc do dwudziestoletniej inflacji?