Sunday, 7 June 2020
SOLIPSYZM I KONWALIE
Mieliśmy iść z M. na forsowny spacer po lasach radziejowskich, by zrzucić z siebie trochę tego dobrobytu. Ale skończyło się na tym, że przeważnie staliśmy w miejscu, a M. zbierała bukiety białych, czerwcowych konwalii, a ja ględziłem o filozofii.
Znowu ta sama myśl, która mnie prześladuje od czasu, gdy usłyszałem ją na studiach od Rafała R. Rafał był na filozofii rok wyżej i właśnie wyszli z zajęć Jurka Wociala. Parę osób zawzięcie dyskutowało, co chwila się zatrzymując, przez cały korytarz, od Sali Ajdukiewicza, aż do schodów. Pewnie czytali monadologię.
I pytanie, które wtedy padło, prześladuje mnie do dziś. Ewolucja ewolucją, Darwin Darwinem, ale jak to się dzieje, że z materii nieożywionej, początkowo zapewne tak mało skomplikowanej, że nie tylko biologia, ale i chemia sobie z nią radzi, wysnuwa się świamość?
Innymi słowy, jak ten lity kamień z czasem zaczyna myśleć?
Pytanie zadane, zero odpowiedzi, choć ani Rafała B ani Wociala nie ma już z nami.
M. też mnie zaskoczyła. W którymś momencie, gdy już nazbierała konwalii (priorytet), powiedziała mi, że gdy miała 16 lat, to dopiero wtedy odkryła, że i inni ludzie mają świadomość. Do tej pory myślała, że tylko ona ją ma. Co więcej, i teraz przyłapuje się, że czasem o tym zapomina. Na nowo dokonuje tego odkrycia.
Taki naturalny solipsyzm.
Bo istnieje i nuturalny behawioryzm. Znałem ludzi (przynajmniej jedną osobę), którzy twierdzili, że żadnych przeżyć wewnętrznych nie mają. Ta akurat osoba (może trochę inaczej niż M.) nie podawała w wątpliwość, że inni mają jakieś przeżycia wewnętrzne, ale ona tego u siebie nie dostrzegała.
Taki solipsyzm odwrotny.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment