Tuesday 9 November 2021

Czy myślenie etyczne jest prymitywne i uproszczone?

 (też sprzed dziesięciu lat)


Czy myślenie etyczne jest prymitywne i uproszczone?

Chodziłem kiedyś na seminarium pewnej profesor filozofii analitycznej, która zwalczała wypowiedzi w rodzaju: „To jest trudny problem etyczny”. Grzmiała: „Jak problem etyczny może być trudny?. Etyka posługuje się najwyżej trzema predykatami: „Dozwolony”, „Zakazany” i ewentualnie „Obojętny”. Porównajcie to z fizyką, w której teorie bywają naprawdę skomplikowane”.

Anegdotka ta mi się przypomniała w trakcie audycji radiowej BBC pt. „Moral Maze” poświęconej ostatniemu konfliktowi w Gazie (2012). Ambicją tej audycji (która jest nadawana już parę lat) jest uciec od bieżącej polityki i skupić się na kwestiach etycznych. Nie jest to proste w dyskusji, w której uczestniczą politycy (Michael Portillo) a nawet zaproszeni profesorowie mają pro-izraelskie i propalestyńskie sympatie. Tym bardziej, że sama etyka wydaje się być na cenzurowanym jako dająca uproszczony obraz i nie służąca dobrej sprawie. Wypiszmy sobie te wypowiedzi z audycji.
Sympatie dla jednej lub drugiej strony generalnie szkodzą sprawie pokoju. Traktowanie jednej lub drugiej strony jako ofiary zaciemnia problem. Nie tylko język „ofiar” nie jest pomocny, ale także język moralności. Dla niektórych racja moralna znajduje się po stronie zabijanej przez rakiety ludności Gazy, ale konserwatywny polityk Michael Portillo uważa, że racja moralna stoi po stronie Izraela, który broni swojego prawa do istnienia, które Hamas kwestionuje.
Inny uczestnik dyskusji wskazał, że moralizowanie czasem sprowadza się do uproszczonego potępienia jednej bądź drugiej strony (np. Izraela). Moralności brakuje głębi, jest mało subtelna, czarno-biała, skłonna do myślenia kategoriami Dawid/Goliat, „good guys”/”bad guys”. Jeżeli zajmujemy stanowisko moralistyczne, to w wypowiedziach jest dużo przesady (hiperboli), mówi się też wówczas o Izraelu jako „państwie pariasie”, „bully state” a nawet „genocidal state”. Prowadzi to też do uproszczonego potępienia Izraela jako z uwagi na kwestię „nieproporcjonalności” (tu ginie 150 osób a tam tylko pięć). Liczenie ciał nie pomaga. Ciekawa rzecz, że tu od razu zaprotestował izraelski etyk. Po pierwsze, jako etyk rozważania moralne traktuje bardzo poważnie. Po drugie, etyka zawsze jest potrzebna, bo trzeba ustalić, czy wojna jest sprawiedliwa. I po trzecie, pojęcie proporcjonalności odgrywa istotną rolę w tym ustaleniu. Etyk izraelski, którego poglądów politycznych na Gazę nawet nie zdążyliśmy poznać, przypomina nam, że filozofia bardzo subtelnie zajmowała się pojęciem wojny, a nam się przypomina Tomasz z Akwinu.


Ale w potocznym dyskursie dominuje etyka, która za wszelką cenę, chce ustalić, kto jest dobry, a kto zły, kto jest złoczyńcą, a kto ofiarą. Dlatego bardzo mi się podobała propozycja filozofa z Cambridge, który dzwonił do audycji ze Szwajcarii i proponował, by zamiast szukać kata i ofiary, rozpatrzyć problem za pomocą szekspirowskiego paradygmatu Kapuletów i Montekich, który toczą ze sobą od lat spór, który nie bardzo nawet wiadomo, kto zaczął (a w każdym razie jest to przedmiotem sporu). Wtedy uniknęlibyśmy uproszczeń a nawet (dodam teraz od siebie), byłaby szansa na to, że się pojawią jacyś Romeo i Julia.