Thursday 26 August 2021

JAK PRZYRZĄDZIĆ LUBCZYK?

 z archiwum - piątek, 25 lutego 2011




Badanie miłości jako procesu chemicznego może budzić zastrzeżenia. Ale wczoraj na biurku mojej szefowej widziałem artykuł mówiący w ekranowej chemii między bratem Pittem a jolly Angeliną i brakiem tejże chemii między faraonem Jerzym Zelnikiem a Barbarą Brylską (też małżeństwem).
Dlatego na prośbę mojej koleżanki Joasi zamierzam podać, jakie trzy składniki chemiczne składają się na ludzką miłość. Skąd to wiem? Z „Radiolab”, o którym pisałem w poprzedniej notce. Skąd oni wiedzą? Od jakiegoś naukowca, który wsadził niejednego zakochanego pod skaner i patrzył, co się przelewa w jego głowie.
1) Dopamina (miłość romantyczna) – potężny drag wywołuje w nas pasję i przyjemny nastrój i czujemy się po niej jak po zażyciu kokainy. Miłość jest dragiem, zupełnie dosłownie. (Z drugiej strony kokainę zażywał także Sherlock Holmes, a ten się w nikim nie zakochał, nawet w Watsonie, za to przeważnie był w depresji).
2) Norepinefryna (o ile dobrze usłyszałem, bo angielski nie jest moim językiem ojczystym) (aspekt fizyczny miłości, może żądza). Dopamina sama w sobie jest bezużyteczna, bo uczucie, które wywołuje jest bezkierunkowe. Dopamina daje nam ogólny przyjemny nastrój, norepinefryna łączy go z konkretną osobą (tzw. ukochanym) a także miejscem. Amerykański mówi, że norepinefryna daje infatuation (zaślepienie, namiętność do kogoś). Serce ci bije, skóra się poci, ręce robią się kleiste, kolana się chwieją.
Ale z oboma dragami jest problem. Działają one krótkoterminowo (choć silnie) i na pewno nie dociągną nas do małżeństwa i dzieci.
3) Oksytocyna (przywiązanie) – gdybyśmy ciągle byli na haju dopaminy i oksytocyny, tobyśmy oszaleli. Daje zadowolenie, może poczucie towarzystwa, przyjaźni, poniekąd szczęścia, zobowiązania życiowego, że dwoje ludzi będzie się o siebie troszczyć w dobrym i złym czasie, może – w ostatecznym rozrachunku – miłość.
Miłość wymaga całego trójkąta miłosnego, menage de trois. Wywar miłosny, lubczyk, składa się z trzech składników. Wszystkich trzech, a nie na przykład dwóch lub jednego. Amor trójcę lubi. Pamiętajcie o tym dziewczyny.
Wasz wielbiciel
(źrodło: http://www.radiolab.org/blogs/radiolab-blog/2007/aug/28/this-is-your-brain-on-love/
PS. Ciekawe, czy jak pójdę do apteki, to dostanę wszystkie trzy ingredienty i czy to poskutkuje. Czy może lepiej sprawdzić w dr. Googlu.

Monday 23 August 2021

BYLE ICH TYLKO NIE WPUSZCZAĆ

 

Z mojego archiwum

 

Bloguję i fejsuję od 15 lat, ale z niektórych moich wypocin ostały się strzępki, odkąd mi agorka wszystkie blogi skasowała. Wydra ich głaskała. Od czasu do czasu wrzucam coś albo z mojego dysku albo z aplikacji „Wayback”, która pilnuje tego, żeby moje i wasze kompromitujące wypowiedzi nie dały się skasować.

Ten kawałek jest o piratach, ale wynika z niego, że 11 lat temu coś tam o uchodźcach jeszcze pisałem i to bynajmniej nie w takim konserwatywnym duchu, jak obecnie. Poszukam, bo mnie samego ciekawi…

 

wtorek, 31 sierpnia 2010

 

 

Byle ich tylko nie wpuszczać

Dzisiaj o piratach. Nie piratach intelektualnych, którzy potrafią wpaść w prawne tarapaty, ponieważ umieścili w necie dwie piosenki Eweliny F., tylko o prawdziwych, spod czarnej flagi z Jolly Rogerem, nożem w zębach i kałaszem w ręku.

Uprzemysłowione demokracje podkreślają znaczenie zasady praworządności, ale miewają bardzo pragmatyczny stosunek do prawa. Pisałem już o tym przy okazji problemu uchodźców. Piraci morscy stanowią zagrożenie nie mniejsze niż intelektualni. Ci u wybrzeży Somalii porwali i trzymają w niewoli 395 zakładników i 18 statków (także z naszej części świata). Mogę sobie wyobrazić, że dawniej prawo nie miałoby żadnych dylematów. Złapany pirat zawisnąłby na rei wyrokiem nie sędziego tylko kapitana. Jak teraz zachodnie bandery zwalczają piractwo?

Kapitan duńskiego statku patrolowego „Absalom” otrzymuje meldunek, że piraci atakują statek jakiegoś kraju UE. Bierze kurs na łódki piratów, aresztuje zbirów i zawiadamia władze kraju UE, że przestępcy są do odebrania. Kraj UE odpowiada: nie jesteśmy zainteresowani. Tej samej jeszcze nocy duński kapitan wysadza piratów na opuszczonej plaży w Somalii (Mogą sobie dalej piratować). Po cichu – podkreśla kapitan. Dlaczego po cichu. Bo Somalia łamie prawa człowieka, a Dania ani żaden inny kraj nie może deportować ludzi do kraju łamiącego prawa człowieka.

 A więc jednak praworządność?

 Ale dlaczego, żaden kraj europejski nie chce wsadzić do więzienia piratów porywających jego obywateli? Był jeden wyjątek. Otóż ten sam kapitan statku patrolowego, po wielu biurokratycznych dyskusjach i postoju w porcie przez dwa tygodnie (wtedy nie patrolował wód), zdołał jednak kiedyś przekazać piratów władzom holenderskim. Stanęli przed sądem i dostali wyroki więzienia, np. pięć lat odsiadki w Holandii. Ale od razu oświadczyli, że Holandia im się podoba (a w Somalii mieliby kłopoty) i być może dostaną azyl polityczny. Kraje europejskie się boją, że skazujące wyroki mogą nawet zachęcić uchodźców politycznych do zostawania piratami. Po co się tłuc przez pół Afryki, przekupywać przemytników, podróżować przez Europę w kontenerach i.... być złapanym w Dover. Można zostać piratem, dać się skazać, nauczyć się w więzieniu języka (co też musi trwać parę lat) i zdobyć tam cenne „biznesowe” kontakty.

 Można zrozumieć tę motywację, by nie aresztować piratów, ale jest to zawieszenie zasady praworządności. Trudno bowiem generalnie zalegalizować kidnaping. Więc jednych porywaczy wsadzamy do więzienia a innych nie. Z punktu widzenia litery prawa jest to trochę arbitralne.

 Pozostaje tylko przyjrzeć się, jak problem piratów rozwiązuje się w praktyce. Kenia zgodziła się osądzić niektórych piratów (choć jest przerażona ich liczbą). Jest tego zaleta: śmiecie z trzeciego świata zostają w trzecim świecie. Szkoda, że nie jest odwrotnie. (Raport ONZ sugeruje, że somalijskie piractwo jest spowodowane nielegalnym połowem i zrzutem odpadów toksycznych w wodach somalijskich przez zachodnie statki. Rybacy stali się piratami, bo ryby wyzdychały.)

Ale najważniejsza metoda to jednak płacenie okupu. Płacą go armatorzy, (na pewno nie chcą, by ich statki pozostały bez marynarzy, bo nikt nie chciałby się pakować w takie piekło. Piraci żądają coraz wyższych stawek, traktując poprzedni okup jako minimalny przy negocjowaniu następnego. W Somalii piraci są traktowani jako ludzie sukcesu, tak jak europejscy piłkarze. Po prostu przywożą do tego biednego, zniszczonego wojną kraju gotówkę. Piractwo to też przemysł, w który można zainwestować, trochę tak jak w innych krajach kupuje się akcje firm, tutaj też można stać się „akcjonariuszem” statku pirackiego. Z czasem piraci staną się bogaczami i będą kontrolować rząd, policję, banki, kto wie: wytwórnie płytowe. Będą zwalczać innych piratów, także intelektualnych.

 Źródła

(http://en.wikipedia.org/wiki/Piracy_in_Somalia)

(fragment z Wikipedii)

In 2008 the British Foreign Office advised the Royal Navy not to detain pirates of certain nationalities as they might be able to claim asylum in Britain under British human rights legislation, if their national laws included execution, or mutilation as a judicial punishment for crimes committed as pirates.[

http://www.bbc.co.uk/programmes/b00sxtby#synopsis

Saturday 21 August 2021

 WZLOT I ZMIERZCH WOLNOŚCI SŁOWA.

(na marginesie artykułu Jarka Gryza w Gazecie Wyborczej)
Zaraz po skończeniu studiów filozoficznych, a więc już dawno temu, byłem przekonany, że rząd nie powinien mówić nam o tym, jaka jest prawda, nie powinien karać za kłamstwo. Jarek Gryz w swoim niedawnym artykule w GW powołuje się nawet na wyrok Sądu Najwyższego USA, według którego kłamstwo podlega ochronie jako wolność słowa.
Oczywiście nawet John Stuart Mill dopuszczał wyjątki w zakresie wolności słowa: dzieci, „barbarzyńcy”, agitator podburzający tłum do podpalenia magazynów zboża, tych wyjątków było niedużo. Kiedyś jednak porozmawiałem z pewną sędziną i zorientowałem się, że w sądzie jest jednak obowiązek mówienia prawdy. Nie rozumiałem wtedy po co, bo proces jest kontradyktoryjny i potencjalnemu fałszowi ktoś inny przeciwstawiałby prawdę, a i tak sąd rozstrzygałby na podstawie dowodów. Dopiero potem zrozumiałem, że proces sądowy może przebiegać lepiej, szybciej i efektywniej, jeżeli spodziewamy się, że na przykład wszyscy świadkowie mówią prawdę. A przynajmniej mają taki obowiązek pod przysięgą i pewnie pod jakąś karą.
Jarek pisze, że według Sądu Najwyższego kłamstwo podlega ochronie jako wolność słowa, ale to prawie na pewno nie dotyczy kłamstwa oświęcimskiego, no bo jak? Przyzwyczailiśmy się to tego kolejnego wyjątku, ale on nie jest taki oczywisty? Bo jeśli kłamstwo oświęcimskie, to czemu nie kłamstwo katyńskie? W każdym razie kłamstwo oświęcimskie doprowadziło do skazania na więzienie Davida Irvinga w Austrii. Nie ma co się nad nim litować, ale było to skazanie badacza/historyka za to, że napisał książkę, że miał takie a takie poglądy. Niewygodna sytuacja z punktu widzenia kogoś, kto rozczytywał się w sokratycznych dialogach Platona. My też mieliśmy podobny przypadek w Polsce, może trochę inny. Nie ma co żałować Dariusza Ratajczaka jako historyka. Ale człowieka żal.
Do kłamstwa oświęcimskiego przychodzi nam dodać kłamstwo kowidowe. Nie wiem, czy jest jeszcze legalne, ale niedługo pewnie nie będzie. Kłamstwo w sprawie zmiany klimatu. Wyszliśmy od Johna Stuarta Milla, według którego w sprawie wolności słowa rząd nie miał nic do gadania, albo niewiele do gadania, a dochodzimy do sytuacji, kiedy to rząd będzie mówił, co jest prawdą a co nie. Dlaczego damy mu tak duże uprawnienia. Dlatego, że jest jeszcze coś takiego, jak precautionary principle. Kiedy naszej ziemi grozi zagłada, to nie będziemy się w liberalne subtelności bawić.
21 sierpnia 2021 r.

Montauroux we Francji

https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,27446747,dlaczego-mamy-zalew-manipulacji-bo-w-demokracji-falszywe-informacje.html?fbclid=IwAR1mD2hK_RTAPtzynn0fX3JEDZBTNWKqyQkjwpEuCkTNB2yPK_4ekF3E1K8

Friday 13 August 2021

TEN DRUGI LIŚĆ

 

Parę dni temu napisałem, że nie ma dwóch jednakowych liści, mając na myśli, że nie ma dwóch ludzi o jednakowych poglądach. Wpis nie poszedł mi do końca tak jak chciałem. Zamiast skupić się na zasadzie, którą chciałem wypowiedzieć, pogubiłem się trochę w szczegółach moich poglądów, które mnie samemu wydawały się pokręcone, ale paru kolegom i koleżankom po prostu banalne.
Teraz mi się wydaje, że największa tajemnica tkwi nie w tym, że ludzie mają bardzo różne poglądy tylko w tym, że twój bliźni, bez względu na to, jak absurdalny pogląd wyznaje, często weń wierzy, jest przekonany o jego prawdziwości. To jest prawdziwa psychologiczna zagadka. Wydaje się, że jest niemożliwe wierzyć w to, w co wierzy Iksiński, ale dla niego jego własne poglądy są zupełnie naturalne.
Co więcej, on nie może uwierzyć, że ja wierzę w to co wierzę. Dla niego to są prawdziwe absurdy. Znaczy moje poglądy.
Drugi liść jest prawdziwy i autentyczny. I jest z tego samego lasu.
Tu też Leibniz się kłania. Facebook to zbiór monad. A monady oglądają tylko same siebie. Choć pono jest w tym wszystkim jakaś metoda, znaczy harmonia.