Sunday 3 July 2022

CZY ZBIERACZ JABŁEK TO ZAWÓD WYKWALIFIKOWANY? CZY TŁUMACZ TO INTELIGENCJA

Może nie wszyscy fani BBC Radio Four wiedzą, że program TODAY nadawany jest nawet w sobotę.

I tak dzisiaj w sobotę, bycząc się na łóżku (mam kłopoty ze wstawaniem w ten upał odkąd żona założyła ciemne zasłony) przysłuchiwałem się półświadomy porannej rozmowie, która doprowadziła mnie do pewnych przemyśleń.

Treść audycji nie jest nowa. Powtarza się co jakiś czas od momentu, kiedy Polaków przegnano z Anglii w wyniku Brexitu. Chodzi o to, czy zbieraczy owoców w Kent mogą zastąpić maszyny?

Otóż podobno nie jest to takie proste. Takie maszyny podobno już są, ale …. diabeł jest w szczegółach. Albo są to protytypy, które jeszcze nie weszły do produkcji, albo weszły do produkcji, ale są jeszcze nieekonomiczne. Pewno za parę lat będą śmigać, ale jeszcze nie teraz. Redaktor zadumał się filozoficznie: maszyna nie potrafi robić rzeczy, które człowiekowi wydają się bardzo proste.

Nie od dzisiaj niby wiemy, że są rzeczy, które komputery robią dużo łatwiej niż ludzie. Mówiąc trochę żartobliwie: dla człowieka nie jest niczym trudnym napisać ładny list. Ale napisać list bez błędów ortograficznych, to dopiero wyzwanie. Tymczasem spellchecker to podstawowa funkcja komputera, która na pewno istniała już w latach osiemdziesiątych, kiedy komputerami zainteresowałem się bliżej.

Interesuję się filozofią i mam znajomych, którzy interesują się AI, i wiem, jak dawno temu, zwrócono uwagę na to, że .maszyna, które wykonuje bardzo skomplikowane instrukcje, ma trudności z interpretacją i realizacją polecenia „Podaj jabłko”. Podobno to jakiś heideggerysta zainicjował tę dyskusję.

W ostatnich latach udało się skutecznie zautomatyzować tłumaczenia pisemne i jesteśmy w połowie drogi do automatyzacji tłumaczeń ustnych. Wolałbym tego zdania nie pisać (sam robię w tej branży) i wstrzymywałem się z tą konstatacją parę lat. Ale teraz już tak jest. Tłumacz przyszłości będzie bardziej redaktorem niż ciężko pracującym robotnikiem słowa, którym zawsze był. A zbieracz jabłek przez długi czas nadal będzie wykonywał swoją trudną pracę.

I sprzątacz! Tyle jest niby elektroluksów, a sprzątacz dalej nie chce się przekształcić w konserwatora powierzchni płaskich. 

 ABORCJA I DEMOKRACJA

Prawo do aborcji. Jestem jego zwolennikiem. Spisałem kiedyś swoje poglądy i argumenty w tym zakresie. Czasami je tutaj prezentuję.
Zarazem zdaję sobie sprawę, że akurat problem aborcji nie jest problemem, który dobrze pasuje do demokracji, tak jak ją się teraz rozumie.
Bo co w dzisiejszych czasach uważa się za demokrację? Rządy większości przy równoczesnym poszanowaniu praw mniejszości. Ale to przy aborcji nie jest możliwe.
Jeżeli aborcja jest legalna, a jej przeciwnicy uważają aborcję za morderstwo, to w jaki sposób możemy zagwarantować prawa mniejszości? Oni mogą nie chcieć żyć w społeczeństwie, w którym morderstwo jest legalne.
Jeśli aborcja nie jest legalna, to na pewno nie szanujemy praw mniejszości. Zwłaszcza młodych matek, które tracą prawo do przerywania ciąży.
Nie zawsze w demokracji da się uszanować prawa mniejszości. Nie wszyscy to rozumieją.
Co pozostaje? Prawo do podróżowania przy otwartych granicach. Amerykański Sąd Najwyższy nie odebrał ochrony konstytucyjnej prawu do podróży do stanu, w którym aborcja jest legalna. W Polsce też mamy doświadczenia z Ciocią Czesią.
Tutaj można sformułować wzorowaną na Millu zasadę, że żadne państwo, żaden stan, nie ma patentu na mądrość i - przy założeniu wolności podroży - można zawsze pojechać do innego kraju i realizować swoje prawa, zanim nie przekonamy do nich rodaków.