Monday 27 March 2023

the Great Divide

 (Verse 1)

In a world where thoughts collide,

Russell and Heidegger, side by side,
Two giants of thought, they divide,
Continental and Analytic, wisdom they provide.

(Chorus)
Oh, in the realm of philosophy,
Where wisdom and folly dance free,
Continental and Analytic, you and me,
In harmony, we search for the key.

(Verse 2)
Heidegger's quest for the truth of being,
Through Dasein, a new way of seeing,
Russell's critique, an unyielding decree,
A language obscure, a tangled mystery.

(Chorus)
Oh, in the realm of philosophy,
Where wisdom and folly dance free,
Continental and Analytic, you and me,
In harmony, we search for the key.

(Bridge)
In the shadows of history, darkness remains,
A world divided, by choices and stains,
But in every question, a spark remains,
A light to guide us, through life's domains.

(Verse 3)
As we walk on the path of discovery,
Through the words of giants, we find clarity,
In the great divide, a world to see,
The dance of wisdom, our shared destiny.

(Chorus)
Oh, in the realm of philosophy,
Where wisdom and folly dance free,
Continental and Analytic, you and me,
In harmony, we search for the key.

(Outro)
In the realm of thought, where giants reside,
Their words, a beacon, forever to guide,
In wisdom and folly, we forever confide,
The dance of philosophy, our hearts unified.

Sunday 26 March 2023

MARILYNN ROBINSON „DARWINISM” (wstęp do eseju niemaszynowo pisany)



Za radą mojej żony wracam do pisania ręcznego. Znalazłem esej, który jest dobrym tego pisania wzorem i z doskonałej wytwórni. Autorką jest powieściopisarka z pierwszej amerykańskiej ligi, „twórczyni” powieści „Gilead”, murowanej kandydatki do statusu „The Great American Novel”. Okazuje się, że ta kobieta równie pewnie czuje się w filozofii. Po równie przekonujący przykład trzeba by chyba sięgnąć do Iris Murdoch.
Najpierw ogólnie o darwinizmie, jeszcze ode mnie. Teoria Darwina składa się z dwóch części. 1) Człowiek pochodzi od małpy, 2) Istnieje naukowy mechanizm który do tego doprowadził, zwany „survival of the fittest”.
Tezę 1) zaakceptowało wielu chrześcijan, w tym mój ksiądz, który uczył mnie religii, tylko on jeszcze pytał, kto stworzył małpę. Teza 2) chyba mało ludzi obchodzi. Pewnie gdyby ją rozumieli, toby doszli do przekonania, że to jest tautologia. Bo kto to jest najbardziej przystosowany. Ten kto przetrwał. A kto przetrwał, ten co jest najbardziej przystosowany. Nie ma ogólnego kryterium przystosowania, jeśli zdamy sobie sprawę, że przetrwały organizmy duże i małe. Nie da się tego argumenty wyśmiać, bo głosił go Popper. Ale tak jak przed nim Galileusz w innej sprawie, musiał się wycofać.
Czuję, że zaraz zacznę pisać o sobie, więc oddam głos maszynie do streszczania. Dlaczego chcę oddać głos Robinson zamiast pisać swoimi słowami. Nie będę tego ukrywał. Myśli myślami, ale zawsze warto powołać się na autorytet. Dla odróżnienia swoich myśli od Robinson zmieniam język.
Dwa streszczenia. Krótkie i dłuższe. Oryginalny esej bez trudu można znaleźć w necie, ale lepiej autorce zapłacić. To noblowski materiał.
STRESZCZENIE 1
"Darwinism" is an essay by Marilynne Robinson that critiques the popular understanding and application of Charles Darwin's theory of evolution. Robinson argues that Darwinism has been misused and distorted in both scientific and cultural contexts. She asserts that it has been used to justify social hierarchies, racism, and aggressive competition, while also obscuring the full complexity of the natural world.
Robinson emphasizes that Darwin's theory is often oversimplified, and that this reductionism has led to the mistaken belief that "survival of the fittest" is the only driving force behind evolution. She contends that this interpretation overlooks other important factors, such as cooperation and symbiosis, which play a significant role in the evolutionary process.
Ultimately, Robinson calls for a more nuanced understanding of Darwin's work and the need to separate it from the problematic social and political ideologies that have become associated with it. She believes that acknowledging the limitations of Darwinism and recognizing the complex reality of the natural world can help pave the way for a more compassionate and informed society.
STRESZCZENIE 2
In Marilynne Robinson's essay "Darwinism," she presents a series of thoughts that critique the popular understanding and application of Charles Darwin's theory of evolution. The sequence of thoughts in the essay can be summarized as follows:
Introduction: Robinson introduces the topic of Darwinism and its impact on various aspects of society, including science, religion, and ethics.
1. Oversimplification of Darwin's theory: Robinson argues that Darwin's theory has been oversimplified, leading to a reductionist interpretation that focuses primarily on "survival of the fittest" and competition.
2. Darwinism as a tautology: Robinson points out that this oversimplified version of Darwinism can be seen as a tautology, meaning it is a circular argument that doesn't provide any new or useful information. By stating that "survival of the fittest" is the driving force behind evolution, the theory seems to say that the fittest organisms survive simply because they are the fittest.
3. Misuse of Darwinism: Robinson discusses how this oversimplified version of Darwinism has been misused to justify social hierarchies, racism, and aggressive competition. She believes that this interpretation has had a profound impact on society and our understanding of the natural world.
4. Polemic with Daniel Dennett: Robinson engages in a polemic with philosopher Daniel Dennett, who is a strong advocate of a materialist and reductionist interpretation of Darwin's theory. She criticizes Dennett's views for being overly deterministic and for neglecting the complexity of the natural world.
5. Importance of cooperation and symbiosis: Robinson emphasizes that cooperation and symbiosis are significant aspects of the evolutionary process that are often overlooked in favor of the "survival of the fittest" narrative. She argues that focusing solely on competition and aggression is a distortion of the true nature of evolution.
Conclusion: Robinson calls for a more nuanced understanding of Darwin's work and the need to separate it from the problematic social and political ideologies that have become associated with it. By acknowledging the limitations of Darwinism and recognizing the complex reality of the natural world, we can create a more compassionate and informed society.

Saturday 25 March 2023

PRIVILEGED ACCESS

 Philosopher 1: Epistemic privilege is an interesting concept that suggests we have direct access to our own thoughts in a way that others do not. It can be characterized positively as introspection or negatively as knowledge not based on evidence. What are your thoughts on this?


Philosopher 2: I'm familiar with the concept. Descartes famously argued that each of us has privileged access to our own thoughts, as demonstrated by his assertion "I think, therefore I am." He believed that even in extreme doubt, we retain self-knowledge.

Philosopher 1: Yes, that's an interesting perspective. However, Gilbert Ryle held a contrasting view. According to his behaviorism, we come to know our own thoughts in the same way we know others' thoughts, through linguistic and bodily behaviors. He argued that there is no privileged access, and that we only have access to what we think based on evidence from our actions.

Philosopher 2: Ryle's position is intriguing, but I find myself leaning more towards Descartes' view. There seems to be something unique about our access to our own thoughts that cannot be reduced to mere observation of behaviors.

Philosopher 1: I can see why you might think that, but I'm more inclined to agree with Ryle. We can deceive ourselves, and sometimes our actions provide clearer evidence of our thoughts than introspection. Additionally, denying privileged access emphasizes the importance of empathy and understanding others.

Philosopher 2: That's a valid point. Perhaps a balance between the two perspectives could be achieved, acknowledging that there might be some degree of privileged access to our own thoughts, but also recognizing that evidence from our actions can be crucial in understanding ourselves and others.

Friday 24 March 2023

DIALOG HUME'OWSKI między Julią i Markiem:



Julia: Witaj, Marku. Ostatnio zastanawiałam się nad koncepcją strzałki czasu. W fizyce, czas płynie w jednym kierunku, ale fizycy chyba nie uważają tego za ważne. Natomiast w życiu ludzkim ma to chyba większe znaczenie. Ludzie się kierunkiem strzałki czasu przeważnie osobiście i egzystencjalnie przejmują, chociaż jest wyjątek. Hume, mówiąc o śmierci, twierdził, że nie przejmuje się tym, że go kiedyś nie było, więc nie powinien przejmować się tym, że go kiedyś nie będzie. Co myślisz o tym podejściu?
Marek: Cześć Julia, to interesujące pytanie. Sądzę, że Hume miał na myśli, że skoro nie martwimy się czasem, kiedy nas nie było, to nie ma powodu, aby martwić się naszą nieobecnością po śmierci. Chociaż rozumiem jego argument, to jednak dla wielu osób, perspektywa śmierci wydaje się być bardziej niepokojąca niż czas przed naszym narodzeniem.
Julia: Zgadza się. Właśnie to sprawia, że ludzie wierzący mają nadzieję na nagrodę po śmierci dla tych, którzy postępowali dobrze, i karę dla tych, którzy postępowali źle. Ale tak naprawdę nie wiemy, co nas czeka po śmierci. Może wszyscy obudzimy się w jakimś koszmarze, niezależnie od naszych czynów. W takim filmie grozy. W końcu nasz świat nie jest taki fajny i pewnie musieliśmy w poprzednich życiach bardzo nagrzeszyć, że nas tu przysłano.
Marek: To prawda, agnostycyzm mówi, że nie tylko nie wiemy, co nas czeka po śmierci, ale nawet nie jesteśmy pewni, w co powinniśmy racjonalnie wierzyć czy czego się spodziewać. Zauważam tu pewną tajemniczość.
Julia: Ciekawe jest też, że agnostyk optymista może zakładać, że nasze życie kończy się wraz ze śmiercią, ale jednocześnie może sądzić, że to nie jest cała prawda. W końcu to, że się urodziliśmy, z naszą indywidualną świadomością, to niesamowite zjawisko. Gdyby byty nieistniejące mogły się dziwić, to ich przejście w istnienie – które dokonuje się wraz z narodzinami, byłoby dla nich prawdziwą niespodzianką.
Marek: Masz rację, Julia. Możliwe, że istnieje więcej rzeczy, których nie ma w planie, niż się to filozofom wydaje. Może nasza świadomość kontynuuje swoją egzystencję po śmierci w sposób, którego jeszcze nie zrozumieliśmy, lub może są inne aspekty naszego istnienia, które nie są jasne. W tym kontekście, agnostycyzm może być postrzegany jako sposób na zachowanie otwartości na to, co nieznane i tajemnicze.

Thursday 23 March 2023

CZY WĘGIEL JEST BARDZIEJ WEGAŃSKI NIŻ ROPA NAFTOWA? (dialog filozoficzny)




Osoba A (Weganin): Czy zastanawiałeś się kiedyś nad tym, że ropa naftowa pochodzi od zwierząt, a węgiel od roślin? To jest fascynujące, gdy się dowiadujesz, że ropa naftowa i gaz ziemny powstają głównie z drobnych organizmów morskich, takich jak plankton czy algi, podczas gdy węgiel powstaje z przekształceń szczątków roślin, głównie drzew. Zastanawia mnie, dlaczego tak rzadko się o tym mówi. Mówi się: węgiel be, ropa nie tak be, ale z punktu widzenia wegetarianina węgiel wydaje się lepszy.

Osoba B (Filozof): Bo węgiel nie jest produktem odzwierzęcym?

Osoba A: Już w przedszkolu nas tego uczyli. Proces powstawania węgla zaczyna się od obumierania roślin, głównie drzew, które rosły w wilgotnych i bagnistych obszarach, takich jak bagna czy torfowiska. Po obumieraniu roślin, ich szczątki osiadają na dnie tych obszarów, gdzie są poddawane procesom rozkładu. Z czasem, kolejne warstwy osadów roślinnych gromadzą się na szczątkach roślin, a ciśnienie wywołane przez te warstwy powoduje wypieranie wody i powietrza z osadów roślinnych. Pod wpływem ciśnienia, czasu i temperatury, szczątki roślin ulegają stopniowemu przekształceniu. Na początku powstaje torf, który jest słabo przekształconym materiałem roślinnym. W miarę upływu czasu i oddziaływania warunków geologicznych, torf przekształca się w węgiel brunatny, a następnie w węgiel kamienny, który jest bardziej skondensowanym i bogatszym źródłem energii. Ja się godzinami mogę mądrzyć, mam przecież czatka, ale jedno jest pewne.

Węgiel nie powstał ze ścierwa dinozaurów.

Osoba B (Filozof): Rzeczywiście, to interesujące spostrzeżenie. Ludzie często skupiają się na aspektach środowiskowych paliw kopalnych, ale nie zastanawiają się nad ich pochodzeniem biologicznym. A to może prowadzić do interesujących dylematów filozoficznych, szczególnie dla wegan.

Osoba A: Dokładnie. Jako weganin, unikam produktów pochodzenia zwierzęcego, więc wydaje się, że powinienem być bardziej skłonny do korzystania z węgla jako źródła energii, zamiast z ropy naftowej czy gazu ziemnego. Czy jednak powinienem uważać węgiel za bardziej "wegański" surowiec energetyczny?

Osoba B: To interesujące pytanie. Warto zauważyć, że choć ropa naftowa i gaz ziemny pochodzą od zwierząt, to ich powstawanie trwało miliony lat i nie jest bezpośrednio związane z obecną eksploatacją zwierząt. Niemniej jednak, twoje przemyślenia dotyczące wyboru paliw kopalnych opartych na roślinach, takich jak węgiel, mają swoje uzasadnienie.

Osoba A: Z drugiej strony, zarówno ropa naftowa, gaz ziemny, jak i węgiel są paliwami kopalnymi, które mają negatywny wpływ na środowisko. A zmiany środowiskowe wpływają na życie ludzi i zwierząt. Może więc powinniśmy dążyć do zmniejszenia naszego zużycia paliw kopalnych i zamiast tego poszukiwać ekologicznych alternatyw, takich jak energia odnawialna?

Osoba B: Dokładnie. Wspieranie rozwoju odnawialnych źródeł energii, takich jak energia słoneczna, wodna czy wiatrowa, jest zgodne z etyką wegańską, która opiera się na szacunku dla życia i minimalizacji cierpienia. W tym kontekście, weganin dążący do zrównoważonego stylu życia powinien promować i korzystać z takich alternatyw.

Osoba A: Zgadzam się. Choć w praktyce może być trudno całkowicie uniknąć korzystania z paliw kopalnych, powinniśmy podejmować świadome wybory i dążyć do zmniejszenia naszego wpływu na środowisko naturalne.

Osoba B: To prawda. Ostatecznie, dążenie do zrównoważonego stylu życia, uwzględniającego zarówno wegańskie wartości, jak i ochronę środowiska, może przynieść korzyści nie tylko ludziom, ale i zwierzętom, które są w centrum naszych przekonań. Warto pamiętać, że dla wegan istotne jest dążenie do minimalizacji cierpienia i wpływu na zwierzęta, a niekoniecznie ścisłe przestrzeganie każdej zasady.

Osoba A: Masz rację. Musimy znaleźć równowagę między naszymi przekonaniami a praktycznymi możliwościami, jakie daje nam współczesny świat. Najważniejsze jest, aby dążyć do ciągłego ulepszania naszego stylu życia, mając na uwadze zarówno dobro zwierząt, jak i ochronę środowiska.

Osoba B: Zgadzam się całkowicie. Dążenie do ciągłego rozwoju i poszukiwanie bardziej zrównoważonych rozwiązań to klucz do osiągnięcia harmonii z naturą i minimalizacji wpływu na życie innych istot.

Tuesday 21 March 2023

 To vote or not to vote (dialog filozoficzny)


Socrates: Hello, my dear friend. I heard you were contemplating whether it makes sense to vote or not. What is troubling you?

Plato: Yes, Socrates, I am struggling with this question. On the one hand, I believe in the importance of democracy and civic engagement. On the other hand, I have doubts about the effectiveness of my vote, and the quality of the choices presented to me.

Socrates: Ah, I see. Well, let us examine the issue together. What is it that makes you doubt the effectiveness of your vote?

Plato: Well, Socrates, I often feel like my vote is just a drop in the bucket, that it won't really make a difference. And even if it does, I have little control over the policies and actions of those I vote for.

Socrates: I understand your concern, but have you considered that the power of the vote lies not only in its individual impact, but also in its collective influence?

Plato: What do you mean by that, Socrates?

Socrates: I mean that while one vote may seem insignificant, the cumulative effect of many votes can have a profound impact on the outcome of an election. And while we may not have direct control over the actions of those we vote for, we do have the power to hold them accountable and influence their decisions through public pressure and activism.

Plato: I see your point, Socrates. But what about the quality of the choices presented to us? What if none of the candidates represent our values or interests?

Socrates: That is certainly a valid concern, my friend. However, I would argue that in such situations, abstaining from voting only perpetuates the problem. By participating in the democratic process, we have the opportunity to voice our dissatisfaction and demand better options in the future.

Plato: I suppose you are right, Socrates. But what about the argument that voting is simply a lottery, and that our individual choices are ultimately based on chance?

Socrates: Ah, the age-old question of determinism versus free will. While it is true that we cannot control all the factors that influence our decisions, we do have the power to reflect on our values and make informed choices based on the information available to us. And even if our choices are not perfect, they still have the potential to contribute to the greater good.

Plato: I see your point, Socrates. Perhaps the act of voting is more important than the outcome, as it represents our commitment to democracy and our responsibility as citizens to participate in the decision-making process.

Socrates: Precisely, my friend. And while the democratic system may not be perfect, it is up to us to make it better by exercising our right to vote and holding our elected officials accountable. The fate of our society is in our hands.

Plato: Thank you, Socrates, for your wise words. I will take them to heart and do my duty as a citizen to vote and uphold the principles of democracy.

Socrates: I have no doubt that you will, my friend. Let us continue our dialogue and explore the mysteries of the human experience together.

Monday 20 March 2023




 Napisaliśmy z czatusiem dialog filozoficzny


Title: The Limits of Mathematical Axiomatization

Characters:

Ada, a mathematician
Byron, a philosopher
(Scene: Ada and Byron are sitting in a quiet corner of a cafe, sipping coffee and discussing the foundations of mathematics.)

Ada: You know, Byron, Gödel's incompleteness theorems have always fascinated me. They highlight the inherent limitations of formal systems in mathematics.

Byron: Indeed, Ada. Gödel's theorems reveal that no consistent formal system strong enough to express basic arithmetic can be complete. There will always be true statements that cannot be proven within the system.

Ada: Exactly. And it also shows that a formal system cannot prove its own consistency.

Byron: So, would you say that mathematics cannot be fully axiomatized?

Ada: That's a fair interpretation. Gödel's theorems demonstrate that there is no consistent, complete, and recursive formal system that can capture all mathematical truths.

Byron: But mathematics is still built upon well-defined axiom systems, right? Like Zermelo-Fraenkel set theory or Peano arithmetic?

Ada: Absolutely. These systems provide a solid foundation for mathematical reasoning and are sufficient for most mathematical purposes. The incompleteness theorems just reveal the existence of limitations in any attempt to fully axiomatize mathematics.

Byron: What about an infinite number of axioms? Would that suffice to fully axiomatize mathematics?

Ada: Gödel's incompleteness theorems apply to recursively enumerable formal systems, which have a countable (denumerable) number of axioms and rules of inference. To clarify, a countable set is one that can be put into a one-to-one correspondence with the set of natural numbers. So, even with an infinite number of axioms, the resulting system would still have to satisfy certain conditions like consistency and recursiveness.

Byron: I see. But what if we considered a non-denumerable infinite number of axioms, equivalent to the number of real numbers? Would that be sufficient to fully axiomatize mathematics?

Ada: That's an intriguing question, but it is unclear whether a non-denumerable infinite number of axioms would suffice. We would be moving beyond the scope of Gödel's incompleteness theorems and into a different realm of mathematical logic. A non-denumerable set, like the set of real numbers, is too large to be put into one-to-one correspondence with the natural numbers, making it a much more extensive and complex set.

Byron: So, the standard tools and techniques of first-order logic and computability theory wouldn't apply to such a system?

Ada: Correct. They are fundamentally based on countable sets of axioms, symbols, and rules of inference. Second-order logic, which allows for quantification over sets of objects rather than just individual objects, is more expressive than first-order logic, but it has its own limitations.

Byron: It's fascinating to think about the boundaries of mathematics and the limits of our understanding. It seems that no matter how much we learn and explore, there will always be unanswered questions and unprovable truths.

Ada: Yes, that's the beauty and mystery of mathematics. Gödel's incompleteness theorems provide a humbling reminder of the limits of our formal systems, while still allowing us to appreciate the power and elegance of the mathematical structures we have built.

(Ada and Byron continue their conversation, contemplating the vast and uncharted realms of mathematical truths.)

Tuesday 7 March 2023

Cuda, cuda ogłaszają

 


Dla mnie największym cudem jest istnienie języka ludzkiego. Zapewne nigdy się nie dowiemy, w jaki sposób język wyewoluował z czegoś prostszego, bo przecież w kreacjonizm mało kto już wierzy. Jak mówili ludzie pierwotni? Jeśli ich język był prymitywny a ontologia języka skończona, to w jaki sposób wkradło się do języka pojęcie nieskończoności a potem jeszcze nieprzeliczalnej nieskończoności. W dzisiejszych czasach nawet w dżungli amazońskiej mówią skomplikowanym językiem.

Tu trzeba wyjaśnić, że tak jak biologia cały czas zajmuje się historią powstawania gatunków, to językoznawstwo w ogóle genezą języka się nie interesuje. Brak po temu jakichkolwiek danych, odkąd wyginęli neandertalczycy i jest tylko jeden gatunek ludzki mówiący językiem. Ewolucja zbudowała biologię jako naukę, natomiast pytanie o powstanie języka jeszcze w dziewiętnastym wieku jakieś ważne gremium językoznawcze uznało za nienaukowe.

Język jest dla mnie tym zegarkiem, który znajduje się na plaży i ma to być dowodem, że plażę zamieszkiwały istoty inteligentne i że zegarek w jakiś sposób nie wyewoluował.

 Dla Hume’a cudem było coś, co nie da się wyjaśnić przez naturę/naukę. Cud jest "naruszeniem prawa natury przez konkretny przypadek woli bożej lub interwencję jakiegoś niewidocznego podmiotu." Ale czy zawsze tak rozumiemy cud?

Rozstąpienie się wód Morza Czerwonego jest niewątpliwie wielkim cudem. Próbowano to wyjaśnić naukowo. Postulowano teorię, że w czasie ucieczki Izraelitów z Egiptu miał miejsce wielki wybuch wulkanu na greckiej wyspie Santorini, który wywołał coś w rodzaju tsunami. Ale z pewnego punktu widzenia wyjaśnienia naukowe nie są potrzebne, ponieważ w Talmudzie powiedziano, że równym cudem jak rozdzielenie się wód Morza Czerwone jest wsparcie rodziny dla kogoś, kto ma kłopoty. Cud, o którym pisze Talmud, wydaje się raz z nauką sprzeczny, a raz przez nią z łatwością wyjaśniany. Biologowie uważają, że bez trudu mogą sobie poradzić ze zjawiskiem altruizmu (Nawet matematycznie - ktoś wyliczył to tak: “ Czy oddałbym życie za brata – nie. Ale oddałbym moje życie za dwóch braci lub ośmiu kuzynów).

 Dla Augustyna cud też nie musi być niczym nadprzyrodzonym. Wszystko, co istnieje, co jest stworzone, jest cudowne. Więc nie ma fundamentalnego rozróżnienia między cudem a nie-cudem. „Cuda nie są przeciwne naturze, a tylko temu, co wiemy o naturze”. Wszystko w świecie jest cudowne.

W dzisiejszych czasach najwięcej o cudach mówią nie biskupi i papieże, tylko naukowcy. Weźmy Dawkinsa. Jego teza brzmi: Prawdziwym cudem jest to, że życie istnieje. Skądinąd bliższe jest to Augustynowi niż Hume’owi.

Dawkins ma rację. Nie należy traktować życia jako czegoś oczywistego. To, że jeden plemnik odnajdzie konkretne jajko oznacza, że każda jednostka jest czymś szczególnym przez sam fakt bycia żywym. Istotą życia jest jego statystyczne nieprawdopodobieństwo na kolosalną skalę. To Live at All Is Miracle Enough. Życie samo w sobie jest dostatecznym cudem. Te i podobne cytaty i parafrazy Dawkinsa łatwo znaleźć w internecie. Tytuły jego książek takie poetyckie, prorockie niemal.

Stylistyka Dawkinsa jest prawie religijna: cuda, cuda, cuda. Ale to nie tylko problem stylistyki, i nie tylko Dawkinsa. Bo skoro życie jest tak nieprawdopodobnym przypadkiem, tak mało prawdopodobnym zdarzeniem, to czy może być wyjaśnione przez naukę? Dokładniej chodzi mi o powstanie życia na ziemi, które było zdarzeniem jednostkowym (podobno wszyscy się wywodzimy od jednej komórki), nigdy nie zreplikowanym (chyba że gdzieś jeszcze daleko w kosmosie), a teraz jeszcze słyszymy, że mało prawdopodobnym. Uczono mnie, że nauka wyjaśnia zdarzenia układając pewne prawidłowości, prawa naukowe. Co do zdarzeń mało prawdopodobnych, rzadkich, przypadków, to w najlepszym razie nauka opisze, jak było i tyle. Opisać to nie znaczny wyjaśnić (chociażby w sensie podciągnięcia pod jakieś prawo nauki). Z drugiej strony, zdarzenie mało prawdopodobne wyjaśnione przez naukę przestałoby być mało prawdopodobne tylko (na gruncie praw nauki i warunków początkowych) wręcz konieczne, a co najmniej bardzo prawdopodobne. Ponieważ mam z tym wszystkim problem, aż korciłoby mnie do zastosowania wyjaśnienia teologicznego (bo jeśli Bóg stworzył świat, życie i jego ewolucję, to owo bardzo mało prawdopodobne zdarzenie staje się wytłumaczalne). Tylko, że Bóg sam w sobie zawsze będzie problemem. Powiedzmy, że jego istnienie byłoby autentycznym cudem.

SZTUCZNA INTELIGENCJA I HEIDEGGER


Będąc w wieku przedemerytalnym od czasu do czasu odczuwam potrzebę porządkowania papierów. Kiedyś byłem tajnym agentem policji filozoficznej i po każdym spotkaniu z filozofem sporządzałem na jej potrzeby notatkę. Kolega, na temat którego następujący donos został sporządzony, sam się rozpozna. Donos pochodzi z 2011 roku.
To, co mnie teraz uderza w tej krótkiej notatce służbowej, to sceptycyzm wobec sztucznej inteligencji. Nie ja jeden tak na nią wtedy patrzyłem. Przyszło odszczekać.
...........................................................
Gościłem wczoraj u siebie w domu dawno niewidzianego kolegę. Mieszka za oceanem, ma teniurę na uczelni i interesuje się sztuczną inteligencją. Było trochę jak dawniej, kiedy godzinami gadało się o filozofii jak teraz o reformie emerytalnej. Kolega przypomniał mi pewien epizod z historii rozważań o sztucznej inteligencji dotyczący (o dziwo) Martina Heideggera.
W filozofii anglosaskiej Martin Heidegger uchodzi za zbrodniarza, który popełnił dwie zbrodnie. Chyba mniejszą jest to, że poparł Hitlera. Dlaczego domniemany nazizm Heideggera miałby być gorszy niż komunizm Sartre’a a nawet Camusa. Odpowiedź jest taka, że komunizm bywa cool a faszyzm nie. Ale to na marginesie, bo jest poważniejszy zarzut.
Heidegger jako myśliciel jest rozsadnikiem groźnej choroby mętniactwa, a może nawet jeszcze większej: mętniactwa połączonego z dziwactwem, także na poziomie słowotwórstwa. Krąży plotka, że jego niedawno odnalezione dzieło nosi tytuł: „Od bytu do odbytu”.
Tym bardziej dziwić się można, że myśl Heideggera mogła w jakikolwiek sposób wpłynąć na dyskusję w obrębie rygorystycznej dziedziny, jaką jest sztuczną inteligencja. Ale fakty są takie, że amerykański uczeń Heideggera Hubert Dreyfus sformułował pewną krytykę, która w dziedzinie AI odegrała sporą rolę.
Było to w czasach (lata sześćdziesiąte), kiedy wszyscy głęboko wierzyli, że sztuczna inteligencja zmieni nasze życie. Poza tym, pionierzy AI podchodzili do sztucznej inteligencji z punktu widzenia logiki i porównywali mózg do komputera i oprogramowania. Mówili o algorytmach, symbolach i reprezentacjach. Wyobrażali sobie, że działanie ludzkie można sformalizować za pomocą reguł matematycznych, których punktem wejścia są wzajemnie niezależne atomowe (niepodzielne) fakty.
Dreyfus zwrócił uwagę na rolę kontekstu. Nigdy nie będziemy mogli zrozumieć naszego zachowania w ten sposób, w jakim rozumiemy przedmioty na przykład w fizyce czy chemii; tzn. traktując siebie samych jako rzeczy, których zachowanie da się przewiedzieć poprzez obiektywne bezkontekstowe prawa naukowe. Bo kontekst to coś, co w danej sytuacji jest ważne dla nas (to znaczy dla mnie lub dla ciebie), a tego nie da się ująć obiektywnie. (Jest kwestią naszego wyboru, które cechy świata chcemy uznać za istotne). Psychologia bez kontekstu to sprzeczność terminologiczna.
Inteligencja to nie tylko „wiedza, że”, którą dobrze formalizuje logika. To również „wiedza jak”, umiejętność – często intuicyjna, nie symboliczna, nie rozpatrująca alternatyw, nie posługująca się regułami i nie uświadomiona. Ona stanowi podstawę naszego działania i jej już logika dobrze nie ujmie. Tym dwóm wiedzom odpowiadają heideggerowskie pojęcia vorhanden i zuhanden, ale niezreformowani filozofowie analityczni muszą coś podobnego pamiętać z Ryle’a, który (choć filozof analityczny) na początku chyba Husserlem (a może nawet Heideggerem) się interesował. Pisze o tym choćby Dennet http://ase.tufts.edu/cogstud/papers/tiptoe.htm
Nie chodzi o to, czy Dreyfus ma rację, czy nie, choć paru uczonych przekonał (np. Lakoffa i Johnsona od metafor, ale też paru robotyków). Nie przekonał uczonych od razu, podobno wielu do obiadu nie chciało z nim siadać, ale nie to jest tu dla mnie ważne. Chodzi o to, że przynajmniej raz w historii filozofii Heidegger wystąpił jako obrońca zdrowego rozsądku i umiaru przed domniemanymi uroszczczeniami i lewactwem logicystów. Z mętniaka na zdroworozsądkowca, czy to awans dla filozofa? Teraz chyba warto polecieć do księgarni, żeby przeczytać jakąś książkę Heideggera. Od czego zaczniemy? Chyba od Michalskiego.
http://en.wikipedia.org/wiki/Dreyfus%27_critique_of_artificial_intelligence


Friday 3 March 2023

 Z TEKI SZWEJKA

Pod koniec słusznie minionej epoki gierka Zbigniew Safyan, jeden z twórców Klossa, napisał powieść "Pole niczyje". Występuje w niej (pod zmienionym nazwiskiem) sanacyjny dygnitarz Walery Sławek, który mówi coś takiego: "Ja już w życiu organizowałem strajki i wysyłałem policję przeciw strajkującym". Podobnie mógłby powiedzieć Gustav Noske, niemiecki socjalista, który wybił się w ruchu związkowym, ale po pierwszej wojnie krwawo zwalczał rewolucję, której przewodziła Róża Luksemburg, może we współpracy z protofaszystami. Z upływem lat, prawda staje się coraz bardziej względna. W ten sposób patrzę na moją starą notatkę, którą tu mam za uprzejmym pośrednictwem Wayback Machine.
sobota, 16 maja 2015
Instrumentum vocale
Ostatnio były wybory prezydenckie i chyba już większość ludzi zapomniała, jak miesiąc temu wielkie namiętności wśród polemistów rozpalały stenogramy za katastrofy smoleńskiej, których nową redakcję (po uważniejszym odsłuchaniu nagrania) właśnie wtedy ujawniono. Pojawiła się hipoteza, że piloci próbowali lądować mimo złej pogody, bo taki mieli rozkaz. Absolutnie nie mam podstaw do rozstrzygnięcia, czy była to prawda, czy nie.
Ale zainteresowała mnie kwestia odpowiedzialności żołnierza za wykonywany przez siebie rozkaz. I to nie tylko filozoficzna, ale prawna. Choć muszę się zastrzec, prawnikiem nie jestem i mogę coś pokręcić.
Otóż istnieje art. 318 Kodeksu Karnego:
Art. 318. Nie popełnia przestępstwa żołnierz, który dopuszcza się czynu zabronionego będącego wykonaniem rozkazu, chyba że wykonując rozkaz umyślnie popełnia przestępstwo.
(swoją drogą gramatyka, a może logika tego zdania jest bardzo podejrzana, bo czy nie popełnia przestępstwa, ktoś kto popełnia przestępstwo nieumyślnie? Czy umyślnie czy nieumyślnie popełnia przestępstwo, to je popełnia. Inna rzecz, czy go za to karać)
Na pewno moi znajomi prawnicy wałkowali ten artykuł na wszystkich seminariach z etyki i prawa. Ale mnie on niepokoi. Bo wygląda na to, że tłumaczenia hitlerowców, że „tylko wykonywali rozkazy” z prawnego punktu widzenia mogłoby nie być takie głupie. Przynajmniej z punktu widzenia polskiego Kodeksu Karnego.
Chociaż znowu doczytałem się jeszcze, że choć niewykonanie rozkazu stanowi przestępstwo, jednak zgodnie z art. 344 k.k. nie musimy się tym do końca przejmować. Bo zgodnie z art. 344 kk nie popełnia przestępstwa żołnierz, który odmawia wykonania rozkazu polecającego popełnienie przestępstwa albo nie wykonuje go. Może zatem spokojnie odmówić. Tylko czy dadzą mu dziesięć minut na wygooglowanie w komórce odpowiednich przepisów.
Wniosek jest taki. Jeśli dowódca każe ci popełnić przestępstwo możesz go zlekceważyć. Ale jeśli go posłuchasz, to i tak nic ci nie można zrobić. W sumie wszystko jedno co zrobisz: czy wykonasz przestępczy rozkaz, czy nie. W każdym razie z prawnego punku widzenia odpowiedzialność żołnierza jest tu ograniczona.
Naiwne to pewno myśli, ale prawnikiem jako rzekłem nie jestem.
P.S (Mam jeszcze wątpliwość co do tego, co znaczy druga część art. 318: "chyba że wykonując rozkaz umyślnie popełnia przestępstwo". Prawdę mówiąc nie rozumiem w tym kontekście tego "umyślnie" (celowo czy tylko świadomie, to znaczy chce tego, co źle robi, czy tylko wie, że robi źle?). Bo o jakiej umyślności można tu mówić, jeśli wykonując rozkaz realizuje cele nie swoje tylko dowódcy czy armii?). Może tu chodzi o przypadek manipulowania dowódcą.