Sunday 7 June 2020

WEGETARIANIZM 22 sierpnia 2010 – ze starego blogu, ale nadal aktualne, bo na wegetarianizm, po paru próbach, nie przeszedłem Chcę przejść na wegetarianizm. A właściwie już przeszedłem. Motywacja jak najbardziej etyczna. Chcę – choćby w skromnym zakresie – zmniejszyć cierpienie zwierząt. Nie jestem naiwny i myślę, że ludzkość prawdopodobnie by w ogóle nie przetrwałą początkowego etapu, gdyby nie jedzenie mięsa. Jakbyśmy my nie jedli kogoś, to ktoś by pewno zjadł nas. Ale wydaje mi się, że od pewnego czasu możemy już sobie pozwolić na wspaniałomyślność wobec zwierząt – wspaniałomyślność triumfatora ewolucji. Może analogia z karą śmierci byłaby dobra. W dawnych czasach była chyba potrzebna, ale przy obecnym rozwoju cywilizacji możemy obyć się bez niej. Mówi się, że gdyby nie rzeźnie, to nikt by nie trzymał tylu zwierząt przy życiu. Że rzeźnie w istocie mnożą życie. To mnie z kolei nie przekonuje o tyle, że ja do życia mam stosunek dość „buddyjski”. Życie wiąże się przede wszystkim z cierpieniem a człowiek nie powołany do życia nie przeżywa ani radości ani cierpienia. Jeżeli czegoś chce, to chyba tego, by go pozostawiono w spokoju. A mnie bardziej przeraża perspektywa świadomości egzekucji i jej nieodwołalności. Czy zwierzęta wiedzą, że umierają? Zwierzęta na wysokim szczeblu ewolucji chyba tak. Przypominam sobie wywiad z profesorem Barnardem (od przeszczepów) o jakichś eksperymentach na małpach. Z dwóch szympansów siedzących w klatce jednego gdzieś zabrali, a drugi odtąd się zachowywał tak jakby oczekiwał na jego powrót. Uczucia jak najbardziej ludzkie. O reakcjach zwierząt w chwili śmierci nie chcę nawet myśleć ani ich opisywać, bo mnie to przeraża. Chociaż zapewne ktoś wysunąłby tu zarzut antropomorfizacji zwierząt. Granicę gdzieś trzeba wyznaczyć, więc dalej pozwalam sobie jeść ryby i skorupiaki. Po prostu nie jestem jeszcze gotowy, żeby iść na całość. Podobnie jeśli ze starego przyzwyczajenia chwycę kawałeczek szynki, to na pewno go nie wypluję. W tylu sprawach jestem niekonsekwentny, więc dlaczego mój wegetarianizm nieradykalny miałby być wyjątkiem. Nie nazwę też nikogo mordercą zwierząt. Kiedyś wszyscy byliśmy mięsożerni i odziewaliśmy się w skóry. Mam przy tym pewien egoistyczny cel (a jednak!). Chcę schudnąć, żyć dłużej i być zdrowszy. Podobno dieta rybno-roślinna to zapewnia. Tylko że po trzecim dniu nieużywania mięsa mam wątpliwości. Wszyscy zauważyli, że więcej jem. „Marek, zjadłeś całą Gomułkę sera”. „Tylko bez polityki!” – odpowiedziałem. Więc jak jest naprawdę?

No comments:

Post a Comment