Sunday 25 April 2021

Moja szuflada to chaos

 

Moja szuflada to chaos. Leżą w niej zupełnie chaotycznie papiery z bardzo różnych instytucji. Niezrealizowane recepty, wyniki badań, świadectwa mojego syna, na wpół wypełnione a potem porzucone podania o wizę, stare bilety lotnicze, gwarancje, jakieś  faktury.

Zazdroszczę urzędnikom, którzy trzymają dokumenty w specjalnych segregatorach i dzielą je na poszczególne kategorie. Zarówno w szufladach, jak i na biurkach mają porządek. Żaden dokument nie zagubi się poza segregatorem. Każdy gdzieś przynależy. To dopiero uporządkowane życie!

Ale jest w tym wszystkim downside. Każdy, kto w życiu załatwiał jakąś sprawę z urzędnikiem, wie, że urzędnik potrafi załatwić jedynie sprawy typowe. Sprawy, które nie mieszczą się do segregatora, nie będą załatwione przez urzędnika nigdy. I to z samej definicji. Bo nie ma dokumentów, które nie należałyby do żadnego segregatora.

Ja natomiast nie mogę sobie pozwolić na to, żeby moje własne sprawy nie były załatwione. Dlatego od czasu do czasu muszę w swoim chaosie znaleźć jakiś dokument. Jak nie mogę, to przeszukuję szufladę od góry do dna. I znajduję. Sprawę ułatwia mi fakt, że nie mam segregatora.

Porządek nie przetrwa. Bałagan tak. Papiery walające się po całym mieszkaniu są bezpieczniejsze, bo bałagan jest naturalnym backupem. Kataklizm (pożar, zalanie, uszkodzenie dysku – wszystko to miałem) w jednym pokoju nie musi przenosić się na pozostałe. I nawet jak się nie znajdzie jakiegoś świstka, to zawsze pozostaje nadzieja, że kiedyś się odnajdzie, w którymś z innych komputerów, szuflad lub w innej części mieszkania. Tak działa zresztą internet, którego zasoby są replikowane w różnych miejscach, by sieci nie mógł uszkodzić wróg.

No comments:

Post a Comment