Friday 12 March 2021

Znowu o Kolloseum

Kiedyś już opisałem swoje wrażenia ze zwiedzania (z przewodnikiem) rzymskiego Koloseum. Uderzyło mnie wtedy, jak inne jest nastawienie turystów zwiedzających tę gigantyczną widowiskową rzeźnię a inne przy zwiedzaniu Muzeum Oświęcimskiego. Choć kiedy to pisałem, miałem wątpliwości, czy samo porównywanie jednej masowej zagłady z drugą nie jest pewnym bluźnierstwem. Ale nawet jeśli takie porównanie jest dopuszczalne, to i tak muszę sobie zadać pytanie, czy w odróżnieniu od Rzymian, którzy nie bali się śmierci, nie popadam w sentymentalizm. Może jest jakaś godność w publicznym stawieniu czoła śmierci, a w pojedynku gladiatorów jest nadzieja na przeżycie, której nie było w komorach gazowych.

Jednak znalazłem autora, którzy pisze na ten temat podobnie. Przytaczam fragment książki „The Better Angels of Our Nature” (str. 64-65 wydania ipadowego).

“The preeminent symbol of the empire was the Colloseum, visited today by millions of tourists and emblazoned on pizza boxes all over the world. In this stadium Super-Bowl-sized audiences consumed spectacle of mass cruelty. Naked women were tied to stakes and raped or torn apart by animals. Armies of captives massacred each other in mock battles. Slaves carried out literal enactments of mythological tales of mutilation and death – for example, a man playing Prometheus would be chained to a rock, and a trained eagle would pull out his liver”.

Może przetłumaczę: “Najważniejszym symbolem cesarstwa było Koloseum, które dziś odwiedzają miliony turystów i które ozdabia pudła z pizzą na całym świecie. Na tym stadionie liczni jak na meczu baseballowym widzowie konsumowali spektakl masowego okrucieństwa. Nagie kobiety były przywiązywane do pala i gwałcone lub rozszarpywane przez zwierzęta. Armie złożone z jeńców wojennych masakrowały się wzajemnie w inscenizowanych bitwach. Niewolnicy bardzo dosłownie odgrywali mitologiczne opowieści, w których występowały okaleczanie i śmierć – na przykład mężczyzna odgrywający Prometeusza był przywiązywany do skały, a szkolony orzeł wyżerał mu wątrobę”.

Dosyććć. Miałem cytować dalej, ale po tym zdaniu o wątrobie już chyba nie warto. Autorem książki jest Steven Pinker. Jest do psycholog kognitywny o uznanym dorobku. Ale jego książki są głównie o filozofii języka a stanowisko w nich prezentowane często pokrywa się z poglądami Noama Chomsky’ego. Pinker jest dla Chomsky’ego tym czym Thomas Huxley dla Darwina. Chociaż trzeba przyznać, że Pinker pisze lepiej niż Chomsky, może dlatego, że mniej u niego drzewek derywacyjnych, którymi męczą studentów na lingwistyce teoretycznej, jak niewolników w Koloseum. Mnie językoznawstwo interesuje nadal, więc na Pinkera trafiłem.

Ale ta konkretna książka jest na inny temat niż lingwistyka. Głosi się w niej tezę, że w dzisiejszych czasach występuje mniej gwałtu i przemocy niż w czasach historycznych. Teza zrozumiała u kogoś, na kim rola przemocy w życiu Rzymu wywarła takie wrażenie. Książkę „The Better Angels of Our Nature” właśnie czytam. Zobaczę, czy Pinker ma rację.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013, markiz.witkowski

No comments:

Post a Comment