Saturday 29 August 2020

Sartre z papierośnicą

wtorek, 24 maja 2011 Sartre z papierośnicą Jestem dualistą przede wszystkim dlatego, że trudno mi zaprzeczyć, że mam do swoich stanów psychicznych prywatny, niematerialny, „kartezjański” dostęp. Nie zwalnia mnie to jednak z szukania argumentów obalających moje stanowisko filozoficzne. Jest ich parę, ale najbardziej podoba mi się argument, który nie zawsze jest wspominany. A musi on być dobry, bo głoszą go przedstawiciele zarówno filozofii anglosaskiej, jak kontynentalnej (cokolwiek miałoby to znaczyć). Kartezjusz głosił mniej więcej tyle, że jeśli nawet we wszystko wątpię, to zdaje sobie z tego sprawę. Więc w jakiś sposób myślę. Wydawałoby się, że jest to oczywisty, wręcz banalny argument. Jednak nie musi być prawdziwy. Jean Paul Sartre i Gilbert Ryle zwracają uwagę, że przeważnie nie jest tak, że myślę o czymś (na przykład o wakacjach) i równocześnie zdaję sobie z tego sprawę. Zdam sobie z tego sprawę dopiero za moment. Na razie myślę o wakacjach a potem dopiero o myśleniu o wakacjach. Introspekcja to pewnego rodzaju wspomnienie, odnoszące się co prawda do bardzo niedawnej przeszłości, ale jednak. Sartre podaje przykład z papierosami. Jest wojna i papierosy racjonują. Gorączkowo przeliczam papierosy w papierośnicy, żeby sprawdzić, czy wystarczy mi ich do końca miesiąca. Czynię to zupełnie bezrefleksyjnie. Dopiero jak mnie kto zapyta, uświadomię sobie, co robię, i bez trudu dam właściwą odpowiedź, dotyczącą jednak tego, co robiłem przed małą chwilą. Przeżycie i świadomość tego przeżycia to nie są stany równoczesne. Ryle zwraca uwagę na to, że pogodzenie świadomości I samoświadomości bywa czasami co najmniej psychologicznie trudne, bo nie można być oszalałym z furii i równocześnie, na zimno, zdawać sobie z tego sprawę. Nie jest to też za bardzo potrzebne, bo chwilę potem, gdy ochłoniemy, zdamy sobie sprawę, że byliśmy wściekli. Wniosek: introspekcja jest retrospekcją. Teraz wniosek. Jeżeli „postrzeganie wewnętrzne”, „postrzeganie naszych stanów wewnętrznych” jest w istocie wspomnieniem, to wszystkie nasze wspomnienia są z samej natury zawodne. (Temat ten także wałkował Wittgenstein przy okazji tzw. problemu języka prywatnego, który przy pewnym przeformułowaniu nie wydaje mi się taki głupi.) Dlatego „Ja myślę” nie jest już filozoficznie pewne, choćbym sobie zdawał sobie z mojego myślenia sprawę, bo zdarzenie mentalne, z którego zdaję sobie sprawę, poprzedza sam fakt zdawania sobie sprawy. Nawet jeśli mam dostęp prywatny do swoich przeżyć psychicznych, to żadne z nich nie jest pewne (bo są zdarzeniami przeszłymi) i nie mogę na ich podstawie udowodnić niczego, np. tego, że istnieję, ale nawet tego, że mam świadomość. Świadomość może być równie dobrze iluzją podawaną mi przez „kartezjańskiego” demona, który podsuwa mi fałszywe wspomnienia. Albo iluzją tego typu, które lubi obalać nauka, np. że to słońce wschodzi a ziemia stoi w miejscu Istnienie świadomości jest równie niepewne, co istnienie materii. Przeciwko argumentowi Ryle’a i Sartre’a można się bronić. Chyba nic mi nie zabrania myśleć o kilku rzeczach na raz. Tak jak w szkole równocześnie odrabiałem lekcje i jednocześnie słuchałem radia, albo (o zgrozo) oglądałem telewizję. Ale to, co przedstawiłem powyżej, to groźna dla dualisty możliwość. Wyraża się ona hasłem „Introspekcja to retrospekcja”, prawdziwe zarówno zarówno dla Sartre’a jak i dla Ryle’a. Jest możliwe, że wszystkie kartezjańskie sądy mają właśnie taki charakter. Jest też możliwe, że nie mają. Ale kto to rozstrzygnie. Filozofowie zasiali zwątpienie. Moje „ja” zawsze mi trochę ucieka w przeszłość. Nie daje się złapać

No comments:

Post a Comment